top of page

Cierpienie



Jak wielu ludzi na ziemi, tak wiele nieopowiedzianych historii.

Nigdy nie wiesz, co przeżywa w danym momencie osoba, którą mijasz.

WItam Was prawie po roku nieobecności. Witam mimo iż być może nikt tego nie czyta, ale ja muszę czegoś pozbyć się z serca, z przeżywającego umysłu, z duszy, która czasami przestaje sobie radzić. Kto czytał i czyta nadal wie, gdzie przyszło mi pracować, albo właściwie powinnam powiedzieć, jaki oddział świadomie wybrałam. Moja praca często łączy się z cierpieniem, bólem, łzami, stratą, a także śmiercią. Wielokrotnie przyszło mi towarzyszyć pacjentkom w ich ostatniej drodze, tej która sprawi, że cierpienie zniknie jak zły sen, a one będą w radości żyć po drugiej stronie rzeki. Jednak od jakiegoś czasu klinika, w której pracuje połączyła się z kliniką gdzie rodzą się dzieci (choć nie zawsze), zatem dzieje się u nas więcej niż do tej pory. Z głowy nie wychodzi mi moja niedawna pacjentka. Dziewczyna młodsza ode mnie, pierwsza ciąża, pierwsze dzieciątko w drodze. Jednak coś nagle się dzieje i maleństwo obumiera w łonie w 26 tygodniu ciąży. Trzeba zatem wywołać poród. Pojawia się jednak problem - atonia macicy, czyli niemożność obkurczenia się mięśnia macicy. Dziewczyna trafia na stół operacyjny - nie tylko straciła dziecko, ale i swoją macicę... zatem jej marzenia o zostaniu matką giną bezpowrotnie.

Ja myślę o tym niesamowicie intensywnie i to przeżywam, jednak pełne odczuwanie tego, co ona czuje jest niemożliwe, gdyż jako ludzie jesteśmy ograniczeni. Nigdy nie będąc w takiej sytuacji, nie będziemy w stanie w pełni zrozumieć tej straty, tego bólu, który w tym momencie przeszywa jej ciało, serce, duszę i umysł, bo choć uśmiecha się na zewnątrz, to w głębi umiera, jestem o tym przekonana. Zupełnie inaczej byłoby gdyby miała choć odrobinę nadziei na posiadanie kolejnego dziecka, wtedy i żałoba po tym, które odeszło, byłaby łatwiejsza do przejścia.

Tak jest ze wszystkim. Ty nie jesteś w stanie zrozumieć mojego bólu w pełni, możesz się utożsamiać, ale nigdy nie będziesz wiedział/a co ja czuję w danej chwili, nigdy tego nie zrozumiesz, póki nie przejdziesz przez to samo, dlatego pisanie komuś "rozumiem Cię" jest kłamstwem, gdyż tak nie jest, zupełnie nie rozumiesz tego, co czuję w danym momencie. Chcąc pocieszyć lepiej powiedzieć/napisać "nie jestem w stanie zrozumieć przez co teraz przechodzisz, ale wiedz, że jestem tu dla Ciebie, zawsze". Wydaje mi się, że to jest znacznie lepszym wsparciem.

Zatem wspieraj, ale nie próbuj stawiać się na kogoś miejscu, bo bez takich samych przeżyć nic nie zrozumiesz.

Bądź w cichości serc i dusz, trwaj i nie opuszczaj. Milczenie jest złotem, zatem milcząca obecność diamentem.


bottom of page